Amija la ka larija mia
Ku ma le ku ma le
Amija la kuma larija mia
Ka le le ka le le
Amija la kuma larija mia
Mija ku ma le
Amija la ka larija mia
Ka le le ka le le
Czarna która porywa, unosi, szlaki zrywa,
czarna, ta której od dawna nie było tu już, ta słodka czarna, czarna.
Czarna która jak fala, gdy puka drzwi wywala,
to ona, nie nudna woda,za-my-kać, za-my-kać!
Czarna co w jamie ciemnej, gdzie nawet księżyc blednie,
czarna ta która zabija i pełznie wciąż dalej, jak ta losu żmija.
Czarna jak smutek otchłani grobów, gdzie pochowani,
nic więcej do roboty już nie ma, już nie ma!
Ale żona Anzelma
niech się o tym nie dowie,
że to dla mnie tu przyszła
gości już od godziny
i że wątkiem jedynym
miłość jest dla miłości,
a nieba furia i błocko
nie w porę przybyły.
Woda to nieproszona, przeklęta, nieświęcona,
woda zagładę niosąca, niesłona, rychła, po stopniach krocząca.
Woda co ziemię chłoszcze, tnie góry i mosty jak ostrze,
nie woda to ale rzeź, to nie deszcz, to nie deszcz.
Ale żona Anzelma
w morzu sen swój zatapia,
co jak przypływ wypełnia,
a odpływem opada,
tam gdzie było doliną
prześcieradło się wzdyma,
walka śliską się staje
zatracenia głębiną.
Amija la kuma larija mia
Ku ma le ku ma le
Amija la kuma larija mia
Ka le le ka le le
Woda przez dziury z nieba, przez stropy, przez sklepienia,
woda co przez fotografie wywoła winnych do wyklęcia w prasie.
Woda co w pas cię chwyta, jak sieć wygarnia, wymywa,
nic więcej do zabrania, ona nie ma, nie ma.
A za okien murami nowy ranek trzeźwieje,
bitwa wreszcie skończona, a dzień chwyta za rękę,
jak ta miłość co właśnie swym strwożona zgubieniem,
jasne w dniu tym posiadła swoje niedopełnienie.
Woda co w noc zapiła,
woda, która odpływa,
która bez winny odchodzi, stopy mrozi,
płytka, w której się brodzi.
Oziębła jak życia męka,
słodka, czarna, obojętna,
nic więcej nie zabiera,
nie ona, nie ona.
Teraz żona Anzelma
czuje wodę jak znika,
lepka suknia paruje,
kark i czoło wysycha
i w tramwaju niesionym
w kosmiczne przestrzenie,
gęsia skórka wspomnieniem,
czasu ma aż za wiele.
Niespełniona ta miłość,
czysta, prawdziwa, złudna,
mogła tylko się przyśnić,
taka była przecudna.
Popatrz już idzie, ach patrz jak idzie,
jaka jest, jaka jest!
Popatrz jak idzie, ach patrz jak idzie,
to ona jest, ona jest!
Popatrz jak idzie, ach patrz jak idzie,
patrz jaka jest!
Popatrz już idzie, ach patrz jak idzie,
to ona, ona jest!
Amija la ka larija mia
Ku ma le ku ma le
Amija la kuma larija mia
Ka le le ka le le
Amija la kuma larija mia
Mija ku ma le
Amija la ka larija mia
Ka le le ka le le
Testo originale tradotto:
Dolcenera